wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 2: Megan.

Po jakiś 10 minutach milczenia, Haymitch przerywa ciszę.
-Idę do Effie.
-Nie musisz, jesteśmy tutaj.
Nagle, nie wiadomo skąd, w naszym salonie pojawia się Effie w towarzystwie jakiejś dziewczyny, na oko 13-14 letniej. Chociaż, nie jestem do końca pewna, że to ona. Ma długie, kręcone kruczoczarne włosy, które sięgają jej do pasa. Na nosie ma niebieskoczarne okulary, a jej buty na niewyobrażalnie wysokim obcasie zastąpiły zwykłe, czarne balerinki, których jedynym urozmaiceniem jest malutka kokardka. Ma jeansowe spodnie w ślicznym odcieniu błękitu oraz koszulę -również niebieską-, wykonaną z tego samego materiału co spodnie. Jedynym akcentem kolorystycznym jest kremowa torebka, przewieszona przez jej ramię. Nie ma na sobie ani grama makijażu, żadnej idiotycznej peruki ani sukienki. Z czystym sumieniem powiem, że ta wersja Effie bardziej mi odpowiada, i to znacznie. Dziewczynka jest jej zupełnym przeciwieństwem. Jej proste blond włosy sięgają niewiele poniżej piersi. Na nosie nie ma okularów, a jej buty to turkusowe trampki, zapewne pochodzące z Kapitolu. Ubrana jest w bladoróżową spódniczkę, sięgającą przed kolano i białą koszulę, której rękawy są podwinięte. Na jej twarzy można dostrzec cień uśmiechu, który skądś kojarzę. Grzywka częściowo zasłania jej oczy, których tęczówki są szare... Zaraz, zaraz. Szare oczy mają tylko mieszkańcy Złożyska oraz ich dzieci. Po chwili, już wiem, skąd kojarzę uśmiech i kolor oczu. Już mam zadać nurtujące mnie od kilku minut pytanie, lecz Haymitch mnie uprzedza.
-Effie, po jaką cholerą przyprowadziłaś tutaj Megan?
-Haymitch, to twoja córka i ma prawo do widywania ojca, zwłaszcza, jeśli mieszkasz kilka domów dalej. A przed chwilą widziałyśmy wystąpienie Paylor i dowiedziałyśmy się o Igrzyskach. Powinieneś okazać trochę współczucia. Sam też możesz trafić na arenę, ale to mnie nie obchodzi. Ja w przeciwieństwie do ciebie interesuję się losem Megan.
Haymitch ma córkę!? I to z Effie!? Zaciskam ręce w pięści, przy okazji wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni. Jak on mógł nam o tym nie powiedzieć!? Gdyby nie obecność tej małej, bez wahania wydrapałabym mu oczy. Jak, do cholery jasnej mógł milczeć przez te cztery lata? To my mu się zwierzamy prawie ze wszystkiego, a on nam nawet nie raczył powiedzieć, że ma córkę. Powoli się uspakajam, obiecując sobie, że na Haymitcha powściekam się później. Teraz muszę zająć się Megan, która na przypomnienie o Dożynkach, przestaje się uśmiechać. Mimo cienia przerażenia na twarzy, nadal wygląda pięknie. Mam wrażenie, że broda zaczyna jej się trząść i zaraz się rozpłacze. Odruchowo podchodzę do niej i przytulam do siebie. Jednak się nie myliłam, Megan zaczyna moczyć koszulę łzami, ale nie przeszkadza mi to. Odruchowo całuję ją w czoło. Mała troszkę się uspokaja, ale nadal szlocha. Zabieram ją do łazienki, aby opłukała sobie mokrą od łez twarz. Kiedy już to robi, pyta mnie drżącym głosem, o coś, czego nie mogę jej odmówić.
-Proszę pani, czy mogłaby mnie pani trochę potrenować? Tak jak trenowało się tych z jedynki, dwójki i czwórki?
-Dobrze Megan, ale mam dwa warunki. Pierwszy to taki, że masz do mnie mówić po imieniu. Drugi warunek będzie trudniejszy -w tym momencie ściszam głos do szeptu, aby nikt nie usłyszał- nie możesz powiedzieć o tym swojej mamie. Będzie temu przeciwna, ale ja mimo to ci pomogę. Nie pozwolę sobie, żebyś została nie daj Boże wylosowana i pojechała na arenę bez żadnych umiejętności.
Kiedy kończę swoją wypowiedź, blondynka wtula się we mnie i ponownie zaczyna szlochać. Przez płacz słyszę jej drżący głos, którym mi dziękuje. W pewnym momencie prosi mnie, abym jej zaśpiewała. Wybieram tę piosenkę, którą śpiewałam Rue, gdy umierała.

W oddali łąki, wejdźże do łóżka.
Czeka tam na cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę, oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.

Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu.
Stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się.
Tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię

  Zostajemy w łazience jeszcze jakieś pięć minut, aby jej twarz straciła swój lekko czerwony kolor, który uzyskała przez płacz. Kiedy wchodzimy do salonu, obie zatrzymujemy się w pół kroku. Haymitch przytula roztrzęsioną Effie, a w pewnej chwili podnosi jej podbródek i całuje delikatnie w usta. Przewracam teatralnie oczami, ale w głębi serca cieszę się.  Zasłaniam ręką oczy Megan i patrzę na Peetę. Ruchem głowy wskazuję, że wychodzę. Kiwa głową w moją stronę i wychodzimy. Idziemy do Jo, mam dla niej propozycję.
                                                           ★★★★★

Siedzimy na sofie w moim starym domu. Johanna jest na przeciwko nas i rozważa moją propozycję.  
- Czyli, o ile dobrze zrozumiałam, Megan jest córką Haymitcha i Effie?
Razem z Megan kiwamy głowami.
- Ja mam ci pomóc przygotować ją na Igrzyska? Dobra, zrobię to, ale pod jednym warunkiem. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Ani Peeta, ani Haymitch, a tym bardziej Effie. Jak ona się dowie to już po nas. A ty, Megan, masz mi mówić po imieniu. Dzieli nas przecież tylko osiem lat.
Na szczęście, Jo się zgodziła. Teraz pozostaje nam tylko ustalenie terminów treningów. Do Dożynek zostały tylko cztery miesiące, a Megan sama mówi, że jest zielona w tych sprawach. Poza tym, mnie i Johannie też przyda się trening, bo zdążyłyśmy wypaść z formy.
- Katniss, na Dożynki jadę do Siódemki. Dostałam list od Paylor. Tak samo Annie i Beete. Napisała w nim, a zresztą,nie będę nic mówić. Trzymaj, przeczytaj go.
Powiedziała blondynka i położyła na moich kolanach list. Biorę go do ręki i zaczynam czytać.
                     
                                                  Drodzy Zwycięzcy!
Prezydent państwa Panem, informuje wszystkich Zwycięzców o konieczności powrotu do swoich Dystryktów w dniu Dożynek. Każdy z Was ma obowiązek wypełnienia tego rozkazu. Jeśli tak się jednak nie stanie, ów Zwycięzca zostanie bezapelacyjnie  wyłoniony z tłumu i wzięty z niego, jako ochotnik na trybuta.
                                                                                          Z poważaniem, Prezydent Paylor.

Ręce zaczynają mi się niebezpiecznie trząść. Wszyscy jesteśmy zagrożeni dużo bardziej, niż nam się wydawało. Spoglądam na Johannę i widzę w jej oczach łzy. Podchodzę do niej, przytulam i zaczynam szeptać do jej ucha słowa pocieszenia. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział wyszedł mi całkiem długi, prawda? Zdziwieni córką Haymitcha i Effie? No taki był plan. Nie mam siły na dłuższą notkę, dlatego żegnam się i do następnego!
Papatki!!!!!!
Mockingjay^*^

1 komentarz:

  1. Związku Haymitcha z Effie nie trawię. Sorry. Ale może, jak sobie inaczej to wyobrażę... :)
    Niech zgadnę: ojciec trafi na Arenę razem z córką, prawda? Jeśli to zrobisz to ci chyba gnaty powyrywam. Bo nie dość, że uwielbiam Haymitcha, to jeszcze polubiłam Megan.

    Joanna nie jest sobą w tym rozdziale. Zresztą Katniss też nie. To trochę przykre.Prędzej Peeta by przytulił Megan niż ona. No ale cóż. Może ty inaczej interpretujesz tych bohaterów. Masz ich inną wizję.
    ~Beth
    ann-beth-abernathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń